poniedziałek, 9 września 2013

7: "Wojna, wojna, nasza wojna"

Wojna uprzedzająca.

Nie chodzę w damskich ciuchach długo, bo miałem coming out dopiero przed wakacjami. Nie był to Wielki Wybuch, meteor, który zaszokował otoczenie, bo coming out odpowiednio wcześniej (chcąc nie chcąc) przygotowałem: szedłem w spódniczce na łódzkiej Manifie, ale wtedy jeszcze nie było jasne, kim jestem. Można więc było pomyśleć, że ciuchy to prowokacja, albo manifestacja np. solidarności z kobietami. Interpretacji cały wachlarz, jedna mniej prawdziwa od drugiej. Po Marszu Równości, kiedy to znowu ubrałem się niemęsko, nastąpił pierwszy wyłom. Nie zmyłem paznokci i poszedłem do pracy w pomalowanych. W tydzień czy dwa później byłem już w pracy w makijażu. W tym czasie nosiłem luźne damskie spodnie, pumpy, a to jest taki ciuch na granicy płci. Do pumpów doszły baletki. Nie bez walki, poszedłem w końcu do pracy w spódniczce. To wszystko odbyło się na przestrzeni dwóch miesięcy, kwietnia i maja.

Tak sobie myślę, że coming out w firmie był konieczny, bo za często chodziłem w damskich ciuchach po pracy. Strasznie nie lubię podglądactwa i plotek. Nie chciałem paść ich ofiarą, bo to potworne doświadczenie. Teraz jest po wszystkim i ludzie mogą się już tylko zastanawiać czy jestem homo czy hetero. Albo kiedy i jak dać mi w łeb.

Wojna uprzedzonych.

Na Marsz Równości, łódzką manifestację osób LGBTQ, poszedłem w spódniczce. Idę w niej całą demonstrację, aż do rozwiązania na placu Dąbrowskiego, przed słynną waginą Teatru Wielkiego. Czekają tam na nas grupki nacjonalistów, zawsze chętne by krzyczeć na słabszych. Atakowanie bezbronnych to chyba istota narodowego honoru. Z demonstracji wracam z grupką znajomych i przy pasach zatrzymuje nas czarny samochód z przyciemnianymi szybami. Za kierownicą jest lider łódzkich faszystów, krzyczy:
"śmierć pedałom"
- i dzielnie odjeżdża. Nie chcę go wymieniać z nazwiska, bo na to nie zasługuje. Dla nas jest ważne, że ten człowiek rozkręca nacjonalistyczną grupę paramilitarną, współpracując z Węgierską Gwardią Narodową, przybudówką faszystowskiej partii Jobbik. Polska straż narodowa ma na celu obronę ojczyzny. Nie trudno jednak zgadnąć, że służyć będzie do zastraszenia wroga wewnętrznego, czyli ludzi nie pasujących do wzorca prawdziwego Polaka: ateistów, muzułmanów, prawosławnych, osób o pochodzeniu romskim czy żydowskim, a w końcu ludzi LGBTQ.

Ten okrzyk śmierć pedałom nie był żartem, lecz czystą nienawiścią, a gdy nacjonaliści będą dostatecznie silni, to za okrzykiem pójdą w ruch pięści. Są miasta w Polsce, gdzie staje się to faktem.

Projekt Podróż, o którym wspomniałem w notce pt. Crossdresser sięgnął bruku, doświadczył ostatnio nacjonalistycznej przemocy. 30 sierpnia banda w kominiarkach zdemolowała lokal toruńskiej Galerii nad Wisłą. Tam miało odbyć się podsumowanie projektu, dwutygodniowej podróży pary dziewczyn będących ze sobą w związku. Na szczęście, dziewczyny się tym incydentem nie zraziły.

Wojna z uprzedzeniami.

W ujawnionej przez Wikileaks korespondencji Przemysława Holochera, (ex-)lidera  Ruchu Narodowego (dawniej przywódcy ONR), czytamy m.in. o organizowaniu wspomnianej przeze mnie paramilitarnej bojówki, o tuszowaniu gwałtu; czytamy o Krzysztofie Bosaku, który chce wykreślenia faszyzmu z Kodeksu Karnego (bo jest niemożliwy do zdefiniowania) - po to zapewne, by się przypodobać swoim faszyzującym kolegom; czytamy, że Holocher i jego znajomi są przeciwnikami jakiejkolwiek formy demokracji. Pamiętamy przy tym jak 11 września 2012 r. na Agrykoli, podczas Marszu Niepodległości, liderzy Ruchu Narodowego prowokowali atmosferę pogromu, wzywając zgromadzonych ludzi do rozprawienia się z lewakami i pedałami. Były to groźby karalne, z którymi nikt nic nie zrobił.

Dlatego mimo pewnych etycznych wątpliwości ucieszyłem się z publikacji Wikileaks i je przeczytałem. Mam poczucie, że dobrze się stało, bo słabsi dostali w końcu narzędzie, którym choć na moment przystopują pochód nienawiści. Mam jednak świadomość, że najskuteczniejszą bronią takich osób jak ja, jest godne bycie na zewnątrz, wśród ludzi. Poddając się strachowi, siedząc w domu i licząc skrycie na represje państwa względem szowinistów, nie zmienimy społecznej świadomości.

Godność i duma :)

2 komentarze:

  1. Pierwszy!

    Ten "stopniowany comingout" obserwowałem sobie z rosnącą ciekawością.
    Teraz już się robi nudniej. ;) Ale czytam zaległości dalej.
    BTW. Gdzie Ty pracujesz? (jak nie chcesz publicznie, to mi napisz na fb).

    LV

    OdpowiedzUsuń