W małym "krew-gate" zbliżamy się do pointy. Dyrektor Centrum Krwiodawstwa odpisał na moją skargę, uznał, że nic się nie stało: nikt nikogo nie obraził i nie wysyłał do psychiatry oraz nie sugerował ryzykownych stosunków seksualnych, a ja mogłem zmyć makijaż i wtedy wszystko byłoby w porządku.
"Pański wizerunek odbiegał od fotografii w dowodzie osobistym [...] Odmówił Pan dostosowania swojego wyglądu zewnętrznego (zmycie makijażu) do danych w dowodzie osobistym i z tego powodu nie mógł Pan oddać kwi."
Pomijając takie pierdoły jak fakt, że nie miałem na sobie mocnego makijażu, to w jednym dyrektor ma rację, wyglądam inaczej niż na zdjęciu w dowodzie. Nie mam już czupryny, bo jestem ścięty na zapałkę. Pomijam to, ile kobiet przychodzi z makijażem, który je mocno zmienia w stosunku do zdjęcia z dowodu. Pomijam kwestie fryzury (w XXI wieku mężczyzna może zapuścić włosy, a kobieta je ściąć - i nie musi od razu wyrabiać nowego dowodu).
Co teraz? Nie mam pojęcia. Nie będę zmieniał swojego wyglądu pod dyktando, na chwilę, by móc oddać krew i potem wrócić do swojej codziennej tożsamości. Centrum Krwiodawstwa ma tym samym jednego dawcę mniej.
Dla porządku, publikuję skan odpowiedzi dyrektora oraz wypowiedź dr Halickiej - osoby, która mnie przegoniła z Centrum.
Patrz też:
Odpowiedź z Centrum Krwiodawstwa. |
Gazeta Wyborcza. |
Poważnie? A zapytasz Panią czy dziewczyny też muszą zmywać makijaż, by nie odbiegać od zdjęcia w dowodzie?
OdpowiedzUsuńDziewczyny mogą mieć cokolwiek na oczach i na głowie. Piszę o głowie, bo ja teraz golę się na zapałkę, a w dowodzie mam zdjęcie z czupryną - to pewnie też dyskwalifikuje "gendery" ;-)
Usuń