niedziela, 1 marca 2015

34. Życie a scena

Kilka tygodni temu zacząłem grać w zespole muzycznym. Zespół to dużo powiedziane, bo na razie uczymy się naszych instrumentów. Moja rzecz to ścieżka perkusyjna, ale nie jestem perkusistą, obsługuję analogowy automat. To jest dobrze spędzany czas, pozytywna energia po stresującej pracy. A praca stresuje bo od lutego mam nową i chcę się w niej pokazać z dobrej strony, nie popełniać gaf. Noszę w sobie niezdrowe poczucie, że jako „gender” muszę się bardziej wykazywać (dlaczego?). W zespole muzycznym ambicja jest raczej przeszkodą niż pomocnikiem – najczęściej prowadzi do konfliktów i rozłamu. Frajdę zamienia w katorgę.

Podczas luźnych rozmów z wokalistką Elą padł temat image'u scenicznego, a dokładniej funkcji, jaką może on pełnić - naprawdę lub pozornie. Wydawałoby się, że ja już posiadam image pt. „facet w damskich ciuchach”. Wystarczy, że wyjdę na scenę i sprawa załatwiona. Ale co taki wygląd może powiedzieć odbiorcom? Prawdopodobnie tyle, że „ciuch” to sprawa jednorazowa, wymyślona na potrzeby sceny. Odbiorcy nie zgadną, że taki jestem na co dzień. Tu image nie będzie przekroczeniem normy, transgresją, ale zepchnie mnie do roli cyrkowca. Jest powszechnie przyjęte, że na scenie może świecić nawet „baba z brodą”, ale już niekoniecznie będzie to akceptowane na ulicy. Oczywiście, wszystkie te rozważania nabiorą mocy, jeśli uda nam się stworzyć więcej niż jeden utwór (pierwszy już mamy) i wyjdziemy na scenę grać – przed nami jednak długa droga.

Tak czy inaczej, na łódzkim froncie „gender” jest względnie bez zmian. Z anegdot: w piątek 27 lutego miałem wystąpić w Bydgoszczy na debacie wokół książki Enzo Traverso „Historia jako pole bitwy”. Niestety, nie udało mi się tam dotrzeć, bo złapała mnie grypa. A szkoda, mogło być ciekawie, także dlatego, że mój „image” nakręcał atmosferę od tygodni. Oto przykład zabawnej zapowiedzi spotkania pióra prawicowego dziennikarza:

„Niewątpliwą gwiazdą wieczoru w Teatrze Polskim ma szansę być […] facet, który uwielbia się przebrać w damskie ciuszki i paradować w nich, gdzie nogi i kiecka poniosą. Oto jak opowiada o swoich przygodach z własną damskością […] Marzył o takim życiu, jak się zwierza, od dwudziestu lat. I niedawno doznał olśnienia, że chce życie spędzić w damskich strojach – no i biega w damskich ciuszkach, ze stosownym makijażem na twarzy. Teraz wreszcie jest szczęśliwa/y, bo może maznąć usta szminką i na oczka rzucić tusz […] Nazywa siebie trans-gender. I może w tej dziedzinie swej aktywności jest kompetentny, ale dlaczego ma prawić zaproszonym do teatru ludziom o wizjach historycznych wydarzeń i ich wpływie na współczesność [?]”.

Jednym słowem, niech się „potwory gender” zajmą swoimi „gender sprawami”. Pewnie jeszcze w czterech ścianach, co?


Źródło: internet.

4 komentarze:

  1. Ja bym się cieszyła z tego dziennikarskiego wpisu - może noszenia sukienek nie rozumie, ale za to widzi, że makijaż na twarzy jest stosowny. Kosmetyczny znawca ;D

    Powodzenia w nowej pracy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie komentarze więcej mówią o fantazji autora niż o mnie ;) Raz, że ten "stosowny makijaż", no i ta szminka, której nie używam ;)

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziennikarz daje wyraz swojemu prymitywizmowi sprowadzajac temat spotkania do wygladu uczestnika (jak domyslam sie jednego z wielu) debaty. Dla ludzi jego pokroju niewazne jest, co tam zostanie/zostalo powiedziane... Kiedys tak samo traktowane byly kobiety, ktore zajely sie nauka czy polityka. Ale swiat sie zmienia. Powoli wazniejsze staje sie rzeczywiscie to, czlowiek mowi, a nie to, jak jest ubrany. Dobrym przykladem jest szwedzki pisarz i profesor uniwersytecki (ekonomia) Micael Dahlén, ktory naprawde nie wzbudza zainteresowania li tylko z powodu swoich pomalowanych na czarno paznokci. Nie przejmuj sie, zyj tak, jak ci sie podoba, rob swoje. Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń