piątek, 22 listopada 2013

14. W zgodzie ze sobą

Koleżanka Dorota widziała na ulicy chłopaka w damskich ciuchach, czytam jej SMS:
"Był młodszy od ciebie, niższy, też blondyn z dłuższymi włosami i wystylizowanym uczesaniem, miał bardzo ładny i gustowny makijaż. Krótka kurteczka i obcisłe spodnie albo getry."
Uśmiechnęła się do niego, ale chyba zrozumiał to inaczej, bo się skwasił. Dlaczego? Zgaduję, że nie jest przyzwyczajony do życzliwości. Samo wyjście z szafy jest trudne. Zanim wyjdziesz na ulicę musisz przewalczyć w sobie całą tę nienawiść do inności, która wylewa się z prawicowej prasy i komentarzy w internecie. Niby głupia sprawa - taki komentarz - i kto na to zwraca uwagę? Jasne, błahostka, ale tkwi cały czas z tyłu głowy i wzmaga strach, że jak już będziesz w pełni sobą, to obiją ci łeb; że tuż za rogiem zderzysz się ze ścianą wrogości, a pan z warzywniaka złośliwie sprzeda nadgniłą włoszczyznę. Kto wie, może sąsiad, którego mijasz na co dzień, splunie jadem? Takich pytań jest mnóstwo, a strach i wątpliwości mnożą się przez pączkowanie. Ale co naprawdę pomyślał chłopak, gdy spotkał Dorotę? I czy na pewno określa się chłopakiem? Zostawmy to. Możliwości jest cały wachlarz i prawdy dowiemy się jedynie wtedy, gdy on sam opowie o sobie. Teraz wypada mi tylko pisać o swoich wątpliwościach, strachu, a w końcu i o przełamaniu.

Od mojego wyjścia z szafy (w rzeczach z szafy) minęło przeszło pół roku, ale wciąż odczuwam lęk, gdy w pełnym rynsztunku opuszczam rano mieszkanie. To normalne. Strach i wątpliwości to stali kompani, i trzeba nauczyć się z nimi żyć. Najważniejsze to oswoić się z drugim człowiekiem, bo z ludźmi stykamy się cały czas – na ulicy, w tramwaju, w sklepie czy w pracy – i widok faceta w damskich ciuchach budzi emocje. Jest to zwykła ciekawość: w szarej codzienności nagle zjawia się UFO. Postać nie z tego świata, ale nie wróg! To chyba najważniejsze spostrzeżenie: ludzie ogółem nie są wrodzy. Po prostu są zainteresowani sprawą. I jeśli ja zachowuję się swobodnie, czyli nie jestem podenerwowany, opryskliwy czy bojaźliwy, to ludzie się odwzajemniają: sprzedawczyni w sklepie odzieżowym uprzejmie doradzi jaki wybrać płaszcz, sprzedawca w sklepie elektronicznym podpowie rodzaj anteny do modemu, a rozmowa z panią z warzywniaka daje szansę na najładniejszą włoszczyznę (mam to szczęście, że zwykle taką dostaję). Jeśli nawet uśmiech na twarzach mijanych osób jest przyjazny, to po co wspomniany lęk i wątpliwości? Bo Łódź jeszcze nie jest utopią i trzeba zachować w sobie margines uwagi i czujność, na wypadek krzywej sytuacji.

W kilka dni po rozmowie z Dorotą spotykam Ulę. Mówi mi, że widziała chłopaka - blondyna z dłuższymi włosami - robiącego zakupy w markecie. Czy to ta sama osoba? Raczej nie, kilka szczegółów się nie zgadza. A jeśli jednak to on, ten chłopak od Doroty, to cieszę się, że wciąż daje radę. A jeśli to ktoś inny? Cóż, wypada się tylko ucieszyć, że coraz więcej osób żyje tu w zgodzie ze sobą.


W zgodzie ze sobą!

PS Niezawodny Janek Koza:


Źródło: internet.

5 komentarzy:

  1. kiedy nastepny wpis? can't wait !!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Następny wpis jest gotowy, ale boję się go opublikować, bo jest złośliwy ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. tym bardziej żądam publikacji! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. !!!!!!
      upajam sie kazdym slowem. Wreszcie ktos ma odwage pisac o Graffomanii! I to jakim jezykiem.

      Usuń