Nie ukrywam, że angażuję się społecznie, ale nie jestem mocarzem historii, bo robię tyle, ile da się zrobić po pracy, po zjedzeniu obiadu, po chwili odpoczynku. To wszystko bez znacznego uszczerbku na zdrowiu i umyśle, bo na ogół nie zarywam nocy i nie palę. Nie jestem zawodowym rewolucjonistą, bo nie pracuję w NGO. Na pracę społeczną i ideową mam codziennie raptem 3-4 godziny – jeśli się z nikim nie spotykam. W skali tygodnia to niewiele. Mam jednak poczucie, że z racji mojego crossdresserskiego coming out, doszedł mi dodatkowy etat – i to cały, włącznie z nadgodzinami. Ponieważ chodzenie w damskich ciuchach jest aktem politycznym. Dlaczego? Bo przekraczam dominujące normy ubioru, wchodząc na pole dotychczas zarezerwowane dla kobiet. Kowalski i Nowak nie bywają na tym polu lub robią to wyłącznie w domu, a ja w damskich ciuchach chodzę po ulicy. Chcąc nie chcąc ludzie muszą się z tym konfrontować. Czasem chwalą mnie za łamanie schematów płciowych, ale dużo częściej tłumaczą, że jestem pedałem czy cwelem. Nawet jeśli ludzie milczą, nie pozostaje to na nich bez wpływu. Dowiedzą się o mnie ich znajomi i bliscy. Sprawa będzie żyć. "Transwestyta! Transwestyta! Coś nareszcie dzieje się” - parafrazując tytuł filmu Marka Piwowskiego.
Temat polityczności crossdressingu napatoczył się, gdy myślałem o problemie prywatyzacji przestrzeni publicznych. Z bólem przyznaję, że odkąd noszę damskie ciuchy, to czuję się lepiej w galeriach handlowych niż na ulicy. Lepiej bo bezpieczniej. Galeria handlowa to takie udawane życie: mamy uliczki, sklepy i atrakcje, jest ludzi tłum i masz w niej pewność, że nikt z tych ludzi nie da ci w łeb, nawet jeśli bardzo chce. Mamy zamkniętą przestrzeń i mnóstwo ochroniarzy, więc trzeba być niezłym chojrakiem, by zaryzykować. Życie w galerii jest udawane, choć oczywiście wydaje się prawdziwe. Ale spróbuj skorzystać z pełni wolności jaką masz na co dzień. Spróbuj wyjąć transparent i wyrazić solidarność z pracownikami marketu, których zatrudniają na warunkach urągających godności. Ochrona szybko Cię przegoni, broniąc świętego prawa własności. Jeśli więc się wkurzamy, że państwo ogranicza nam wolność w wielu sferach, zastanówmy jak mało wolności dają nam prywatne korporacje. Zastanówmy się z ilu praw obywatelskich możemy skorzystać na szarym miejskim rynku, a z ilu na wypucowanym rynku Manufaktury.
Oczywiście, galerie handlowe nie są całkiem zamknięte dla aktów politycznych - to w końcu sprawne machiny uczące nas, by stawiać prawo do konsumpcji ponad wszelkie inne zasady. Pozwalają też uprawiać politykę w sferze obyczajów: facet może tulić faceta, dziewczyna całować się z dziewczyną, a taki gość jak ja może spacerować w kiecce. Nie trudno zauważyć, że tak wąsko zakreślona sfera wolności odpowiada wolności słowa, którą dopuszcza się w mediach. Bo w głównym nurcie jest naprawdę trudno o wrażliwość społeczną. Tam musisz kochać nieskrępowany wolny rynek, nawet jeśli otwarcie depcze godność, niszczy społeczeństwo, rozrywa więzi międzyludzkie. Musisz i już. Odrębne zdanie znajdziesz jedynie na marginesie niszowej audycji. Poparcie dla osób homoseksualnych? Z tym jest ok i czasem nawet popularna gazeta ma okładkę z gejem. Facet z kiecką w piśmie lajfstajlowym? Czemu nie! A portret walczącego o równość społeczną – o godne życie dla wszystkich? Zapomnij. W ten oto sposób system wzorowo konfliktuje ze sobą tych, co działają na polu obyczajowym, z tymi, co są aktywni na polu społecznym. A obie grupy walczą w sumie o to samo, bo o godność i szacunek każdego z nas.
Wiem, że są ludzie, którzy nie widzą różnicy między przestrzenią publiczną a przestrzenią prywatną, więc godzą się na ograniczanie tej pierwszej, powtarzając jak mantrę: prywatne jest zawsze lepiej zarządzane niż państwowe. Bo w końcu po co mi prawo do robienia rabanu? Po co protestować, lepiej konsumować, co? Oczywiście, póki są jeszcze praca i pieniądze.
PS Objaśnienia: Celowo stosuję w tekście fałszywy podział na aktywizm społeczny i obyczajowy, by nie robić mętliku w głowach czytelników. Takie rozróżnienie jest dominujące, choć wiem, że „obyczajówka” i kwestie społeczne częściej niż rzadziej zazębiają się ze sobą.
Akt polityczny! |
och Michale, czemu brak komentarzy? niemozliwe zebys sie znudzil.... oh wait... jest komentarz, jam go uczynil.
OdpowiedzUsuńDziękuję za wspaniały komentarz ;-)
Usuń